Uganda, piękny kraj w Afryce, ma też swoją smutną stronę. Wśród zielonych drzew żyje wiele dzieci, które zamiast się bawić, walczą o każdy dzień. Choroby i bieda to ich codzienność. Jedną z najgorszych chorób jest malaria, którą roznoszą komary. Co roku zabiera ona mnóstwo młodych istnień i sprawia, że życie wielu rodzin jest pełne bólu. W takiej sytuacji zwykła moskitiera staje się czymś niezwykłym, jakby ratunkiem przed śmiercią.
Wyobraźmy sobie noc w wiosce w Ugandzie. Ciepłe, wilgotne powietrze brzęczy od komarów – małych, ale bardzo groźnych. Dla śpiącego dziecka ugryzienie może oznaczać gorączkę, zimno, osłabienie, a czasem nawet śmierć. Mamy czuwają przy swoich dzieciach, ale nie mogą ich ochronić przed tym, co czai się w ciemności. I wtedy pojawia się moskitiera. Zawieszona nad prostym łóżkiem tworzy bezpieczne miejsce, jakby tarczę przed chorobą. To nie tylko siatka; to obietnica spokojnej nocy, szansa na zdrowy dzień i możliwość pójścia do szkoły zamiast cierpienia. To nadzieja, która chroni przed złem.
A teraz pomyślmy o Ekstremalnej Drodze Krzyżowej w Polsce. To takie przejście w nocy, kiedy ludzie chcą zmierzyć się ze swoimi słabościami, bólem i ciemnością. Idą wiele kilometrów w ciszy, niosąc symboliczny krzyż, który przypomina o cierpieniu i poświęceniu. To trudne wyzwanie dla ciała i ducha, które ma pomóc lepiej zrozumieć siebie i swoją wiarę.
Na pierwszy rzut oka, życie dzieci w Ugandzie, zagrożonych malarią, i nocna wędrówka ludzi w Polsce wydają się bardzo różne. Ale jeśli się zastanowimy, zobaczymy coś wspólnego. Zarówno jedni, jak i drudzy doświadczają nocy – tej prawdziwej i tej w sercu. Dla dzieci w Ugandzie to noc pełna niebezpieczeństw, walka o życie. Dla uczestników Drogi Krzyżowej to noc zmagań z samym sobą, z własnymi ograniczeniami.
Moskitiera jest jak pomoc z zewnątrz, coś konkretnego, co może zmienić życie człowieka na lepsze.
To dowód, że komuś zależy.
Ekstremalna Droga Krzyżowa to podróż w głąb siebie, szukanie siły i sensu w trudzie. Uczy pokory, wytrwałości i tego, żeby rozumieć innych.
Możemy się zastanowić: co łączy te dwa światy? To nasze człowieczeństwo i to, że potrafimy wczuć się w cudzy ból. Świadomość, że ktoś cierpi, daleko czy blisko, powinna sprawić, że chcemy pomóc. Ekstremalna Droga Krzyżowa, przez ten dobrowolny trud, może otworzyć nasze serca na cierpienie innych, pokazać niesprawiedliwość i sprawić, że będziemy chcieli działać.
Dziś, kiedy myślimy o trudach Drogi Krzyżowej, pamiętajmy o tych, dla których każdy dzień jest jak ta ekstremalna wędrówka przez życie. Pamiętajmy o dzieciach w Ugandzie, dla których moskitiera to nie coś miłego, ale coś niezbędnego, żeby przeżyć. Nasza świadomość i nasze wsparcie, nawet to najmniejsze, może być dla nich jak promyk nadziei w ciemności nocy. Niech chęć pomocy i bycia razem z innymi prowadzi nas, zarówno na naszych duchowych ścieżkach, jak i w pomaganiu tym, którzy tego najbardziej potrzebują.
Dlatego, zwracając się do Was, liderów Ekstremalnej Drogi Krzyżowej, do tych, którzy nie boją się nocy i trudu, którzy w ciszy i skupieniu odnajdują głębszy sens – spójrzcie proszę na ten inny rodzaj nocy, na ciemność, w której walczą o życie najmłodsi mieszkańcy Ugandy. Wasza wędrówka jest wyborem, ich walka – koniecznością.
Czy nie moglibyśmy połączyć tych dwóch doświadczeń? Czy duch solidarności, który prowadzi Was przez ciemne ścieżki, nie mógłby rozświetlić nocy ugandyjskich dzieci? Apeluję do Waszych serc i Waszej odwagi: poprzyjcie zbiórki na zakup moskitier.
Niech Wasz trud i Wasze poświęcenie zaowocują konkretną pomocą, która dosłownie ochroni życie. Niech Wasza nocna wędrówka stanie się iskrą nadziei dla tych, którzy każdego dnia stawiają czoła ekstremalnej drodze przez życie.
Razem możemy sprawić, że cień nocy ustąpi przed promykiem realnej pomocy.
W świeto Matki Bożej Królowej Polski.
Teodor Wiśniewski redakcja Jas24info